czwartek, 22 stycznia 2015

13. Dziwne zachowanie 1/2 Huncwotów.

  Uwaga! Uwaga! Ta notka praktycznie nie wnosi nic nowego. To tylko taki mały wstęp do późniejszych zdarzeń jakie będą miały niedługo miejsce. Wpis miałam dodać wczoraj ale oczywiście mój kochany internet postanowił się zbuntować i w momencie klikania przycisku opublikuj rozłączyło mnie. W efekcie wszystko co napisałam usunęło się a ja byłam na tyle wkurzona że trzasnęłam klapą laptopa i cisnłęłam nim w kąt.

Sann  już od dobrych dwudziestu minut stała po portretem Grubej Damy i miała serdecznie tego dość. Kiedy tylko dowiedziała się, że jej przyjaciółka wyszła ze skrzydła szpitalnego, pognała prosto na wieże Gryffindoru. Miała nadzieję, że zaraz wyjdzie bo w sumie zawsze wychodziła pierwsza choć dziś mięło ją już ponad dziesięć osób a po Lily ani śladu. Wtem portret poruszył się a z dziury za obrazem wyszedł przygarbiony chłopak o przygaszonym spojrzeniu. Sann bez problemu rozpoznała w nim szukającego domu Lwa. James zdawał się jakby nie zauważyć ślizgonki bo przeszedł beznamiętnie wpatrując się w posadzkę.
- James? - zero reakcji. - Potter!
Chłopak poderwał głowę do góry i niemało wystraszony zwrócił się do blondynki.
- Wiesz co Sann.. ja to kiedyś kupię taki mały dzwoneczek.. o taki - wskazał określoną wielkość  palcami - Będzie on na ładnej srebrnej wstążce i rzucę na niego takie uroki, że w życiu się go nie pozbędziesz!
- Och Potter ja wiem, że ci się podobam ale nie musisz mi kupować prezentów - uśmiechnęła się, zalotnie trzepocząc rzęsami.  - Kotuś coś ty taki przygaszony?
- Szkoda gadać. A tak właściwie to co ty tu robisz?
- Czekam na Rudą bo podobno wczoraj wyszła ze skrzydła. - wycelowała w niego palcem. - A ty się nie wymiguj! Już, zaraz jak na spowiedzi mi tu mów!
- Myślę, że jak zapytasz Evans to ze szczegółami wszystko ci opowie. Cudnie się wczoraj bawiła wraz ze swoim nowym kochasiem. - Z grymasem na twarzy jak najszybciej zbiegł po schodach wieży.
Dorcas i Lily z niecierpliwością oczekiwały swojej przyjaciółki, która zajmowała łazienkę już od ponad pół godziny.
- Ann! Rusz ten tyłek! Dla kogo ty się tak stroisz?
- Och ! Jak wy siedzicie po dwie godziny to jest w porządku a jak ja wejdę na dziesięć minutek to już wielkie halo! - zbulwersowana dziewczyna opuściła okupowane przez siebie pomieszczenie. Wyglądała tak jak zwykle, włosy związane w wysoką kitkę a rzęsy lekko muśnięte tuszem. Do ciemno jeansowych spodni założyła gruby biały sweter z golfem a na ramionach miała zarzuconą torbę. W skład tej całej zwykłości na koniec wchodził ten sam grymas na twarzy co zawsze. Był on pełen bólu i agresji. Wszyscy dookoła wiedzieli że panna Lorens nie jest zbyt miła gdy rano wstaje a już szczególnie kiedy musi iść na zajęcia. Ruda i Dor cieszyły się z faktu ze dziś niedziela jednak nadal było im śpieszno. Miały do załatwienia pewną sprawę.
- Te twoje dziesięć minut ciągnęło się razy trzy kochana - Lily obdarzyła przyjaciółkę serdecznym uśmiechem.
- Bla bla bla - skrzywiła się Ann. - Lepiej już idźmy to może zrobię sobie jeszcze popołudniową drzemkę.
Dziewczęta nie zwlekając ani chwili dłużej ruszyły w stronę wyjścia z wieży. Przechodząc przez dziurę za portretem od razu napotkały obrażoną Sann, która z niesmakiem zmierzyła gryfonki srogim wzrokiem. Jednak rysy twarzy naychmiast jej złagodniały gdy zobaczyła rudowłosą przyjaciółkę.
-Lily! Ty rozczochrana wiedźmo! To ja muszę się dowiadywać od osób trzecich, że cię piguła wypuściła? - Evans roześmiała się i obie wpadły sobie w ramiona.
  Lily w drodze do Wielkiej sali zdążyła opowiedzieć dziewczynom szczegóły swojej dzisiejszej misji. Nie były one dokładne, zawierały dokładnie tyle ile Lily uznała za słuszne. A mianowicie zwykły wypad do Hagrida miał być tak naprawdę świetną wymówką do wypytania go o parę szczegółów.
W szybkim tempie skonsumowały śniadanie nie zwracając uwagi nawet na to że od dobrych dwudziestu minut ktoś im się bacznie przygląda. James Potter z niesmakiem i bólem patrzył jak jego piękna rudowłosa z radością i przejęciem opowiada coś swoim przyjaciółkom. Coraz większe salwy śmiechu były jak taki małe ostrze, które wbijało się coraz głębiej w jego serce. Mój najlepszy przyjaciel nie mógł mi tego zrobić. Przecież dobrze wiedział, że ruda jest moja. Randka na wieży chyba się udała bo w życiu nie widziałem go w takim stanie. Zresztą czemu ja się tym przejmuję? Czyżby mi na niej zależało? Niee.. To tylko jedna z wielu dziewcząt. Tu chodzi o Syriusza.. Tak zdecydowanie on zawinił..
- Hagridzie? Czy da się oswoić dzikie, niezależne zwierzę? - Dorcas patrzyła na swojego olbrzymiego przyjaciela z wyczekiwaniem. - No wiesz takie jak górskie trolle czy no nie wiem.. wilkołaki?
Przygodę jaką przeżyła Lily zeszłej nocy znała tylko brunetka. Evans doskonale wiedziała jakby tą informację przyjęła Ann dlatego wolała jej nie mówić. Co do Sandrine to wiadomo było, że kocha ploteczki a wieść, że w domu Lwa znajduje się wilkołak nie wpłynęła by pozytywnie na reputacje Remusa. Dorcas była inna. Lubiła wyzwania a słowo "niemożliwe" nie wchodziło w skład jej słownika. To też była idealną kandydatką do zwierzeń.

 - Oszalałaś? To dzikie bestie. Do takich nie powinno się zbliżać! W życiu jeszcze nie spotkałem się z potulnym trollem czy wilkiem, który by się kogoś słuchał.
- Czyli to nie jest możliwe? - dopytywała Lily co rusz popijając herbatkę z cytryną.
- Tego nie powiedziałem. Może i by się komuś udało. O jeśli nie przepłacił by za to życiem.
- Rozumiem.. - Dor zamyśliła.
- Czy to był Potter? - Ann poderwał się z miejsca. Wszyscy jak na komendę spojrzeli w stronę okienka ale nikogo tam nie było.
- Wiesz co Hagridzie.. my już sobie pójdziemy. Niedługo obiad a i trzeba referaty na jutro napisać.
- Nie ma sprawy. Tylko wpadajcie częściej.

W drodze na boisko natłok myśli nie dawał mu spokoju. Nie miał pojęcia za co tak naprawdę obraził się jego przyjaciel i nie był pewien czy to co widział w nocy przypadkiem mu się nie przyśniło.Do tej pory nie potrafił uwierzyć w to, że Ruda była wstanie obłaskawić wilkołaka. No i cały czas myślał nad tym czy  James domyślił się, że poszedł przypilnować Remusa? A może jest tak nafukany za to, że go okłamał? Tylko co miała znaczyć jego dzisiejsza wypowiedz?
- Lubisz kraść komuś dziewczyny co? Wielki pan Cassanova nie potrafi się powstrzymać! Tyle w około a ty musiałeś do tej jednej, którą ja chciałem mieć?!
Syriusz dokładnie analizował każde słowo. Przecież nie był na żadnej randce.. A może ktoś mu jakiś plotek na opowiadał? To prawda skłamał, że idzie na spotkanie ale nie mówił z kim.
Szedł tak jeszcze długo pogrążony we własnych myślach gdy nagle przed samą bramą na boisko z zamyślenia wyrwał go donośny dziewczęcy śmiech. Nie wiele się zastanawiając odwrócił głowę i zauważył cztery niewielkie postacie zbliżające się do drzwi zamku. Od razu rozpoznał w nich swoje przyjaciółki. W sumie nie było to takie trudne bo rude włosy Evans i blond loki Sann widać było na kilometr. Nikt w zamku nie mógł pochwalić się tak cudną czupryną jak te dwie. Co zresztą Sandrine świetnie wykorzystywała. Wszyscy doskonale wiedzieli, że Ślizgonka lubi niegrzeczne zabawy. W sumie to chyba tylko i wyłącznie z tego powodu Black jeszcze jej nie zaczął wyzywać. Nie tolerował Ślizgonów i każdemu napotkanemu ubliżał.
Obserwując jak roześmiane przyjaciółki wchodzą do zamku coś sobie uzmysłowił.
- Niemożliwe, że jesteś zazdrosny...o Evans. - szepnął sam do siebie przybierając triumfalny uśmiech na twarzy. Nie wiele czekają również udał się w stronę zamku. No to się Potter zabawimy!
Napięta atmosfera przy stole udzielała się prawie wszystkim. Nikt do tej pory nie wyobrażał sobie, że tak zżyci przyjaciele jak James i Syriusz mogą się pokłócić. Po szkole krążyły różne plotki. Podobno James jednoznacznie stwierdził, że Black idealnie pasuje do swojej rodzinki. Inna wersja mówiła, że  Syriusz połamał Potter'owi miotłę. Nieliczni uważali, że Ruda rzuciła urok na obojga chłopców w ramach zemsty na szukającym. Teorie były  najdziwniejsze ale żadna nie była bliska prawdzie.  Mordercze spojrzenia Jamesa i obojętne zachowanie Black'a wskazywało na najgorsze. 
     Jednak była taka osoba a nawet dwie które nie zwracały nawet uwagi na zmianę zachowania gryfonów. Sann już od dobrych dziesięciu minut przeglądała najnowszy magazyn "Zawsze i wszędzie" a Dorcas próbowała zbudować na swoim talerzu mini stadion do quidditch'a z frytek i ziemniaczków z koperkiem. W rezultacie nie było to nic zajmującego ale dziewczęta nigdy nie przykuwały większej uwagi do jedzenia.
- Będziesz to jeść? - zapytała Dor wskazując na talerz Evans.
-  ...
- Hallo! Ziemia do Lily!
- Och mówiłaś coś?
- Coś ty taka zapatrzona w tego Potter'a? Jeszcze pomyślę, że się zakochałaś. - do rozmowy włączyła się Ann.
- Taaa jeszcze czego. 
- Więc czemu go tak lustrujesz?
- Zastanawiam się co on taki przybity..
- A czemu cię to interesuje? - dociekała Dor.
- Och dajcie już spokój! Po prostu zastanawia mnie to o co im poszło.
- I dlatego musisz go tak obserwować? - Sann również odłożyła gazetę  i z uwagą spojrzała na rudowłosą. - Jeszcze sobie chłopak coś pomyśli..
- Może i masz rację.
- To co będziesz jeść te frytki? - Meadowes z wyczekiwaniem spojrzała na przyjaciółkę. Lily roześmiała się i podsunęła talerz brunetce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz