*** -W tym samym czasie-***
- Mhmm. - rozejrzał się.
- Wiesz o co mu chodzi?
- Mhmm. - na jego twarzy zagościł lekko dostrzegalny uśmiech gdy dostrzegł swój cel.
- A powiesz mi?
- A czemu cię to interesuje? - zapytał po czym objął dziewczynę i wymruczał jej do ucha. - Olej Pottera.. Masz mnie.
Lily gwałtownie zerwała się na równie nogi i zmierzyła Blacka chłodnym spojrzeniem. Jak wielki był jej szok gdy zobaczyła, że dała mu się po prostu podejść. Chłopak bez ogródek śmiał się w najlepsze rozkładając się na całej ławce.
- Oh, Evans, gdybyś widziała swoją minę!
- Bawi cię to!? Jak śmiesz! Myślałam, że jesteś choć trochę poważniejszy od tego Napuszonego łba!
W oczach dziewczyny mieszało się rozbawienie z rządzą mordu. Nie trwało to długo, a już rozbawiony w najlepsze Syriusz, uciekał przed rozwścieczoną Rudą wykonując jakieś dziwne ruchy, które miały prawdopodobnie jeszcze bardziej wkurzyć gryfonkę. Gdy w końcu robienie kółek na około szklarni ich zmęczyło opadli w bezsilności z powrotem na ławce.
- Drań z ciebie. - Lily zaśmiała się.
- Już nie ta kondycja, co Evans? - zawtórował jej Black.
Przez chwilę milczeli próbując uspokoić oddechy. Mimo iż Syriusz był sportowcem, przyznał że rudowłosa ma siłę i parę w nogach.
- W sumie to przyszedłem tu, żeby z tobą o czymś pogadać.
- Byłeś tam prawda?
Chłopak zrobił zaskoczoną minę po czym roześmiał się.
- Przed naszą panią Prefekt nic się się ukryje.
- No wiesz, w Hogwarcie nie ma za dużo kundli. - odgryzła się, na co Łapa zrobił urażoną minę.
- Tylko nie kundli! Nie kundli!
- W takim razie jakiej rasy jesteś?
- Eee noo, to jest ten noo, mam na końcu języka!
- Kundel, Black. To jest zwykły kundel.
- Nie prawda! A już na pewno nie "zwykły"!
- Do rzeczy.
Zamyślił się na chwilę. Jego spojrzenie powędrowało w stronę siedzącego na wzgórzu Pottera. Przez moment obserwował jak przyjaciel udaje się w stronę zamku, po czym zwrócił się do Rudej :
- Jak to zrobiłaś?
- Sama nie wiem. Najpierw zjadł moje paszteciki, a potem się łasił. Trochę jak kot, nie?
Syriusz wzdrygnął się na dźwięk słowa kot. Nie przepadał za tymi zwierzętami.
- Wiesz co, ja już pójdę. Muszę odwiedzić jeszcze Lupina w Skrzydle. Paa! - Lily ociężale powlokła się do szkoły.
- Kundel, Black. To jest zwykły kundel.
- Nie prawda! A już na pewno nie "zwykły"!
- Do rzeczy.
Zamyślił się na chwilę. Jego spojrzenie powędrowało w stronę siedzącego na wzgórzu Pottera. Przez moment obserwował jak przyjaciel udaje się w stronę zamku, po czym zwrócił się do Rudej :
- Jak to zrobiłaś?
- Sama nie wiem. Najpierw zjadł moje paszteciki, a potem się łasił. Trochę jak kot, nie?
Syriusz wzdrygnął się na dźwięk słowa kot. Nie przepadał za tymi zwierzętami.
- Wiesz co, ja już pójdę. Muszę odwiedzić jeszcze Lupina w Skrzydle. Paa! - Lily ociężale powlokła się do szkoły.
*** - Piąte piętro - ***
Dorcas już od dłuższego czasu bacznie obserwowała Petera. Każdy jej ruch był nie widoczny dla młodego gryfona. Miała na głowie niewielką pomarańczową chustę, która zakrywała jej twarz do połowy. Poruszała się na palcach najciszej jak się tylko dało. Znikała za każdą zbroją, pomnikiem czy wazonem. Była jak ninja. Wiedziała, że Huncwoci coś planują, bo nie bez powodu Rogacz i Łapa się do siebie nie odzywali. Coś musiało za tym stać. Coś o wiele większego niż do tej pory. A ona musiała się o tym dowiedzieć. Jak? Peter był odpowiedzią na wszystkie jej pytania. Wystarczyło się nie zdradzać.
"Gdzie ja zostawiłem tą pelerynę? Przecież James mnie zamorduje jak jej nie znajdę!" - Glizdogon z niemałym uporem przemierzał wszystkie korytarze jakie tylko były w Hogwarcie. Sprawdzał już Lochy, drugie i trzecie piętro, całe dormitorium chłopców, nawet nie omieszkał zatrzymać się na chwilę w kuchni by uzupełnić zapasy energii.Och, ile on by dał, żeby niewidka sama znalazła się w jego dłoniach. Był już tak zmęczony.
W pełnej zadumie nie zauważył jak na kogoś wpadł .
- Glizdek uważaj! - Peter w złośliwym tonie rozpoznał swojego przyjaciela.
- Syriusz!
- Nie, McGonagall, wiesz?. Jasne, że ja głąbie! - obaj chłopcy podnieśli się z zimnej posadzki. - A nie powinieneś być teraz na kolacji?
- Ja? Znaczy się tak! Ale.. bo nie widziałeś może peleryny?
- Masz przecież na sobie. Oj Glizdek powiedz mi proszę jak ty zdałeś do piątej klasy, co?
- Nie ta! - blondyn zmierzył Blacka chłodnym spojrzeniem po czym ściszył głos - Niewidka.
Łapa przez chwilę wpatrzył się na swojego przyjaciela jak na idiotę, po czym wyjął z torby duży kawałek materiału i podał mu.
- Tylko nie rozumiem jednego. Potrzebujesz peleryny, żeby iść na kolacje?
Glizdogon już go nie słuchał. " No tak przecież, ostatnio Syriusz ją brał! A ja głupi się martwiłem!" - wykrzyczał w myślach.
Black widząc kompletny brak reakcji kolegi na jego słowa machnął tylko ręką i udał się na siódme piętro.
-Wiedziałam,że coś kombinują!Tylko po co im peleryna niewidka? - Dorcas szepnęła sama do siebie. - Interesujące. Nawet bardzo. Niech tylko Ruda się o tym dowie!
- Remus już się obudził? - Lily przysiadła na taboreciku obok Pottera.
- A widzisz, żeby się obudził? -warknął cicho.
- Myślałam, że się wybudził ale z powrotem zasnął. - ściszyła głos speszona.
- To źle myślałaś!- James nie krył emocji, które buzowały w nim od rana.
Zapanowała niespokojna cisza. Evans raz po raz otwierała usta by coś powiedzieć, ale zamiast tego tylko zachłystała się powietrzem i znowu zaciskała wargi. Z jednej strony cieszyła się, bo przez cały dzień nie usłyszała ani razu " Hej Evans, umówisz się ze mną?". Z drugiej zaś miała wrażenie, że Potter ma jej coś za złe. W sumie miała to gdzieś. Po prostu ciekawość był silniejsza od niej. Musiała się dowiedzieć o co chodzi. James za to wyglądał dość komicznie. Co rusz robił różne miny. Widać było, że toczył wewnątrz siebie walkę.
- O co ci chodzi, co? - Lily zdobyła się na najbardziej obojętny ton w całej historii swoich zachowań.- Coś ci zrobiłam?
- Nie, no skąd - zironizował.
- Potter!
- Daj mi spokój, Evans. Lepiej wracaj do Blacka, pewnie już na ciebie czeka.
- Black? A co on ma do tego?
- Och, nie udawaj! Myślisz, że nie widzę? Te wszystkie nocne schadzki, spotkania. No i jak dobrze pamiętam ostatnie wakacje spędziliście razem, więc to mówi samo przez się. - w miarę ilości słów wypowiadanych przez Jamesa, oczy Lily zwiększały się. - Jaki ja byłem głupi, że tego nie widziałem! A ten idiota to wszystko przede mną ukrywał!
- Hę!?
- Co? Zdziwiona, że już wszystko wiem? Powiedz ile to trwało? Miesiąc? Rok? A może od pierwszej klasy?!
- Czy tobie już do reszty odbiło!!?? Ja i Black?! - wzdrygnęła się wypowiadając nazwisko przyjaciela. - W życiu!
- Takie bajki to możesz wciskać sobie, nie mi! - zdenerwowany Potter podniósł się. Na ich nieszczęście hałas jaki zrobili przywołał do nich Poppy, która wygnała ich z pomieszczenia. James oparł się o skrzydło drzwi.
- Dlaczego?
- Chory jesteś! - Lily obdarzyła chłopaka zniesmaczonym spojrzeniem po czym odwróciła się. - Dla twojej wiadomości, Potter, Black to nie tylko twój przyjaciel i ma prawo spotykać się z kim chce. Jeżeli masz jakieś wątpliwości rozmawiaj z Łapą. Mam cię dość.
- Czy możecie się już zamknąć?! Normalni ludzie próbują spać! - Tony nie mógł już wytrzymać bezsensownej kłótni Pottera i Blacka.
- Jak ci się coś nie podoba to drzwi otwarte, Stone! - odgryzł się Peter, który z dziwnym zaciekawieniem przysłuchiwał się wymianie epitetów swoich przyjaciół.
Rudowłosy chłopak mruknął coś pod nosem i zaciągnął kotary przy łóżku.
- Mam już dość tych twoich humorków, Potter! O co ci tak naprawdę chodzi?
- O to że jesteś kompletnym idiotą!
- Ja?! To ty się denerwujesz nie wiadomo o co!
- To nie ja się umawiam z dziewczyną swojego kumpla!
- No, ja też nie. I z tego co wiem to nie jest twoja dziewczyna.
- Ty nie? A ta randka na Wieży? - zakpił młody Potter.
- Jaka randka? Ściemniałem! Byłem wtedy z Remusem!
- Teraz pewnie też ściemniasz, co Black? Ślepy nie jestem!
- Tu bym się pokłócił. Widzisz to co chcesz, a nie to co się dzieje na prawdę! Evans zobaczyłem wtedy dopiero pod portretem!
- Ta jasne.
Black załamał ręce. Nie miał pojęcia jak wytłumaczyć przyjacielowi, że nie zawinił. Strasznie męczyła go ta sytuacja.
- Nie chce cię stracić.. Nie zrobił bym ci tego, uwierz - Ból jaki towarzyszył Syriuszowi w oczach ugodził Jamesa .
Młody Gryfon poczuł się jakby ktoś oblał go zimną wodą. Znał Blacka jak własną kieszeń. Wiedział, że teraz nie kłamie.
- Przepraszam. - szepnął na tyle głośno by go dosłyszał.
- Zgoda? - zapytał z nadzieją czarnowłosy.
- Zgoda! - uśmiechnął się okularnik. - Słyszałem, że coś kombinujemy?
- Serio? - równocześnie wypalili Peter i Syriusz.
- Dor tak mówiła..
- Hmm, no cóż jesteśmy dobroduszni więc..
- ... moglibyśmy potwierdzić jej słowa - dokończył rozradowany Potter.
"Gdzie ja zostawiłem tą pelerynę? Przecież James mnie zamorduje jak jej nie znajdę!" - Glizdogon z niemałym uporem przemierzał wszystkie korytarze jakie tylko były w Hogwarcie. Sprawdzał już Lochy, drugie i trzecie piętro, całe dormitorium chłopców, nawet nie omieszkał zatrzymać się na chwilę w kuchni by uzupełnić zapasy energii.Och, ile on by dał, żeby niewidka sama znalazła się w jego dłoniach. Był już tak zmęczony.
W pełnej zadumie nie zauważył jak na kogoś wpadł .
- Glizdek uważaj! - Peter w złośliwym tonie rozpoznał swojego przyjaciela.
- Syriusz!
- Nie, McGonagall, wiesz?. Jasne, że ja głąbie! - obaj chłopcy podnieśli się z zimnej posadzki. - A nie powinieneś być teraz na kolacji?
- Ja? Znaczy się tak! Ale.. bo nie widziałeś może peleryny?
- Masz przecież na sobie. Oj Glizdek powiedz mi proszę jak ty zdałeś do piątej klasy, co?
- Nie ta! - blondyn zmierzył Blacka chłodnym spojrzeniem po czym ściszył głos - Niewidka.
Łapa przez chwilę wpatrzył się na swojego przyjaciela jak na idiotę, po czym wyjął z torby duży kawałek materiału i podał mu.
- Tylko nie rozumiem jednego. Potrzebujesz peleryny, żeby iść na kolacje?
Glizdogon już go nie słuchał. " No tak przecież, ostatnio Syriusz ją brał! A ja głupi się martwiłem!" - wykrzyczał w myślach.
Black widząc kompletny brak reakcji kolegi na jego słowa machnął tylko ręką i udał się na siódme piętro.
-Wiedziałam,że coś kombinują!Tylko po co im peleryna niewidka? - Dorcas szepnęła sama do siebie. - Interesujące. Nawet bardzo. Niech tylko Ruda się o tym dowie!
*** -Skrzydło Szpitalne-***
- Remus już się obudził? - Lily przysiadła na taboreciku obok Pottera.
- A widzisz, żeby się obudził? -warknął cicho.
- Myślałam, że się wybudził ale z powrotem zasnął. - ściszyła głos speszona.
- To źle myślałaś!- James nie krył emocji, które buzowały w nim od rana.
Zapanowała niespokojna cisza. Evans raz po raz otwierała usta by coś powiedzieć, ale zamiast tego tylko zachłystała się powietrzem i znowu zaciskała wargi. Z jednej strony cieszyła się, bo przez cały dzień nie usłyszała ani razu " Hej Evans, umówisz się ze mną?". Z drugiej zaś miała wrażenie, że Potter ma jej coś za złe. W sumie miała to gdzieś. Po prostu ciekawość był silniejsza od niej. Musiała się dowiedzieć o co chodzi. James za to wyglądał dość komicznie. Co rusz robił różne miny. Widać było, że toczył wewnątrz siebie walkę.
- O co ci chodzi, co? - Lily zdobyła się na najbardziej obojętny ton w całej historii swoich zachowań.- Coś ci zrobiłam?
- Nie, no skąd - zironizował.
- Potter!
- Daj mi spokój, Evans. Lepiej wracaj do Blacka, pewnie już na ciebie czeka.
- Black? A co on ma do tego?
- Och, nie udawaj! Myślisz, że nie widzę? Te wszystkie nocne schadzki, spotkania. No i jak dobrze pamiętam ostatnie wakacje spędziliście razem, więc to mówi samo przez się. - w miarę ilości słów wypowiadanych przez Jamesa, oczy Lily zwiększały się. - Jaki ja byłem głupi, że tego nie widziałem! A ten idiota to wszystko przede mną ukrywał!
- Hę!?
- Co? Zdziwiona, że już wszystko wiem? Powiedz ile to trwało? Miesiąc? Rok? A może od pierwszej klasy?!
- Czy tobie już do reszty odbiło!!?? Ja i Black?! - wzdrygnęła się wypowiadając nazwisko przyjaciela. - W życiu!
- Takie bajki to możesz wciskać sobie, nie mi! - zdenerwowany Potter podniósł się. Na ich nieszczęście hałas jaki zrobili przywołał do nich Poppy, która wygnała ich z pomieszczenia. James oparł się o skrzydło drzwi.
- Dlaczego?
- Chory jesteś! - Lily obdarzyła chłopaka zniesmaczonym spojrzeniem po czym odwróciła się. - Dla twojej wiadomości, Potter, Black to nie tylko twój przyjaciel i ma prawo spotykać się z kim chce. Jeżeli masz jakieś wątpliwości rozmawiaj z Łapą. Mam cię dość.
***- Pokój Wspólny Gryfonów-***
Ann już od dłuższego czasu zmagała się z nawałem prac domowych, które postanowiła odrobić również za Remusa. Lupin zawsze robił dla niej notatki kiedy była chora, więc nie chciała pozostać dłużna. Było to dla niej świetne zabicie czasu, bo czekanie na Dor czy Lily już dawno jej się znudziło. Co prawda, grała chwilę z Peterem w jakąś dziwną mugolsk, grę ale trwało to niedługo, bo chłopak stwierdził, że musi gdzieś iść i zniknął. Później gadała przez moment z Syriuszem i jakąś laską, która się do niego kleiła ale i ten, zniesmaczony wyglądem swojej adoratorki, ulotnił się do swojego dormitorium. Spojrzała na zegar nad kominkiem. Krótka wskazówka leniwie przesuwała się w kierunku cyfry X. Zbliżała się cisza nocna, a Dor jeszcze nie wracała. Zaniepokojona Gryfonka zastanawiała się czy nie pójść do Blacka by sprawdził gdzie podziewa się jej przyjaciółka, ale wszystkie jej zmartwienia rozwiały się wraz z charakterystycznym skrzypnięciem portretu.
- Dorcas! Gdzieś ty była! Ja już po aurorów chciałam biec!
Brunetka roześmiała się serdecznie i opadła na fotel obok Ann.
- Och, możesz biec. Huncwoci coś kombinują, a ja jestem już bliska rozwiązania zagadki!
- Kombinujemy coś? - Dorcas podskoczyła słysząc nad głową głos Pottera. - A co?
Ann hamując wybuch śmiechu zatrzęsła się delikatnie, jednak widząc piorunujące spojrzenie przyjaciółki i zdezorientowaną minę Jamesa nie wytrzymała.
- Eee no nie, nic, nic.. Ja tylko... Naśladowałam Lilkę! Tak, naśladowałam! Sam wiesz jak ona często tak mówi.
- Hmm, możliwe. - spochmurniał. - Idę się już położyć. Jutro to porąbane mugoloznastwo.
Dor odetchnęła z ulgą gdy Potter znikł jej z pola widzenia.
- Swoją drogą, gdzie Ruda? - spytała Ann.
- Pewnie na patrolu. W końcu to prefekt..
- Ahh, no tak.. Ja też już idę się położyć. Branoc!
- Branoc!
Brunetka jeszcze chwilę spoglądała na schody prowadzące do damskiego dormitorium po czym chwyciła za podręcznik z nadzieją, że materiał, który musi umieć na jutro nie jest zbyt spory. Nauka nie szła jej za dobrze. Przeszkadzał jej hałas dobiegający z dormitormium chłopców z piątego roku. Miała ochotę podsłuchać jednak, wizja mnóstwa odjętych punktów z zaklęć przez jej osobę, sprowadziła ją do porządku i poczłapała się do sypialni.
- Dorcas! Gdzieś ty była! Ja już po aurorów chciałam biec!
Brunetka roześmiała się serdecznie i opadła na fotel obok Ann.
- Och, możesz biec. Huncwoci coś kombinują, a ja jestem już bliska rozwiązania zagadki!
- Kombinujemy coś? - Dorcas podskoczyła słysząc nad głową głos Pottera. - A co?
Ann hamując wybuch śmiechu zatrzęsła się delikatnie, jednak widząc piorunujące spojrzenie przyjaciółki i zdezorientowaną minę Jamesa nie wytrzymała.
- Eee no nie, nic, nic.. Ja tylko... Naśladowałam Lilkę! Tak, naśladowałam! Sam wiesz jak ona często tak mówi.
- Hmm, możliwe. - spochmurniał. - Idę się już położyć. Jutro to porąbane mugoloznastwo.
Dor odetchnęła z ulgą gdy Potter znikł jej z pola widzenia.
- Swoją drogą, gdzie Ruda? - spytała Ann.
- Pewnie na patrolu. W końcu to prefekt..
- Ahh, no tak.. Ja też już idę się położyć. Branoc!
- Branoc!
Brunetka jeszcze chwilę spoglądała na schody prowadzące do damskiego dormitorium po czym chwyciła za podręcznik z nadzieją, że materiał, który musi umieć na jutro nie jest zbyt spory. Nauka nie szła jej za dobrze. Przeszkadzał jej hałas dobiegający z dormitormium chłopców z piątego roku. Miała ochotę podsłuchać jednak, wizja mnóstwa odjętych punktów z zaklęć przez jej osobę, sprowadziła ją do porządku i poczłapała się do sypialni.
***- Dormitorium chłopców z V roku-***
- Czy możecie się już zamknąć?! Normalni ludzie próbują spać! - Tony nie mógł już wytrzymać bezsensownej kłótni Pottera i Blacka.
- Jak ci się coś nie podoba to drzwi otwarte, Stone! - odgryzł się Peter, który z dziwnym zaciekawieniem przysłuchiwał się wymianie epitetów swoich przyjaciół.
Rudowłosy chłopak mruknął coś pod nosem i zaciągnął kotary przy łóżku.
- Mam już dość tych twoich humorków, Potter! O co ci tak naprawdę chodzi?
- O to że jesteś kompletnym idiotą!
- Ja?! To ty się denerwujesz nie wiadomo o co!
- To nie ja się umawiam z dziewczyną swojego kumpla!
- No, ja też nie. I z tego co wiem to nie jest twoja dziewczyna.
- Ty nie? A ta randka na Wieży? - zakpił młody Potter.
- Jaka randka? Ściemniałem! Byłem wtedy z Remusem!
- Teraz pewnie też ściemniasz, co Black? Ślepy nie jestem!
- Tu bym się pokłócił. Widzisz to co chcesz, a nie to co się dzieje na prawdę! Evans zobaczyłem wtedy dopiero pod portretem!
- Ta jasne.
Black załamał ręce. Nie miał pojęcia jak wytłumaczyć przyjacielowi, że nie zawinił. Strasznie męczyła go ta sytuacja.
- Nie chce cię stracić.. Nie zrobił bym ci tego, uwierz - Ból jaki towarzyszył Syriuszowi w oczach ugodził Jamesa .
Młody Gryfon poczuł się jakby ktoś oblał go zimną wodą. Znał Blacka jak własną kieszeń. Wiedział, że teraz nie kłamie.
- Przepraszam. - szepnął na tyle głośno by go dosłyszał.
- Zgoda? - zapytał z nadzieją czarnowłosy.
- Zgoda! - uśmiechnął się okularnik. - Słyszałem, że coś kombinujemy?
- Serio? - równocześnie wypalili Peter i Syriusz.
- Dor tak mówiła..
- Hmm, no cóż jesteśmy dobroduszni więc..
- ... moglibyśmy potwierdzić jej słowa - dokończył rozradowany Potter.
***- Wielka Sala-***
- Bardziej w prawo!
- Tak?
- Tak!
Potter i Black już od dobrej godzinny męczyli się z zawieszeniem piętnastu kociołków nad stołem Domu Węża. Plan był doskonały. Ślina trolla i lepka maź z dzikich kaczkach miała zapewnić niewielką rozrywkę w tym ponurym szkolnym życiu. Dodatkowo całość była pokryta zaklęciem utrudniającym zdjęcie substancji z włosów. Wystarczyło tylko by nikt ich nie przyłapał, a tym miał się zająć Peter. Po ustawieniu ostatniego kociołka. Chłopcy odeszli kawałek od stołu i z dumą spojrzeli na swoje dzieło. Wystarczyło jeszcze rzucić zaklęcie kamuflujące i takie, które pozwoli na obrzucenie Ślizgonów mazią w odpowiednim momencie.
- To co? Razem?
- Na trzy - podekscytował się Black. Obaj wycelowali różdżki.
- Raz.. dwa.. t
- BLACK! POTTER! MACIE SZLABAN! - przerażeni chłopcy jak w zwolnionym tempie odwrócili się i zobaczyli rudowłosą przyjaciółkę trzymającą Petera za szatę.
Ta dam! Pierwsza notka na nowym, odmienionym blogu! Wiem, że trochę się na nią naczekaliście ale mam nadzieję, że się spodoba. Mnie w pewnym sensie zadowala. Planuję w ferie napisać chociaż 3 a że mi zaczynają się już w piątek to bądźcie przygotowani!
- Tak?
- Tak!
Potter i Black już od dobrej godzinny męczyli się z zawieszeniem piętnastu kociołków nad stołem Domu Węża. Plan był doskonały. Ślina trolla i lepka maź z dzikich kaczkach miała zapewnić niewielką rozrywkę w tym ponurym szkolnym życiu. Dodatkowo całość była pokryta zaklęciem utrudniającym zdjęcie substancji z włosów. Wystarczyło tylko by nikt ich nie przyłapał, a tym miał się zająć Peter. Po ustawieniu ostatniego kociołka. Chłopcy odeszli kawałek od stołu i z dumą spojrzeli na swoje dzieło. Wystarczyło jeszcze rzucić zaklęcie kamuflujące i takie, które pozwoli na obrzucenie Ślizgonów mazią w odpowiednim momencie.
- To co? Razem?
- Na trzy - podekscytował się Black. Obaj wycelowali różdżki.
- Raz.. dwa.. t
- BLACK! POTTER! MACIE SZLABAN! - przerażeni chłopcy jak w zwolnionym tempie odwrócili się i zobaczyli rudowłosą przyjaciółkę trzymającą Petera za szatę.
Ta dam! Pierwsza notka na nowym, odmienionym blogu! Wiem, że trochę się na nią naczekaliście ale mam nadzieję, że się spodoba. Mnie w pewnym sensie zadowala. Planuję w ferie napisać chociaż 3 a że mi zaczynają się już w piątek to bądźcie przygotowani!
Wasza Yuuki :*
Kochana
OdpowiedzUsuńKolejny śliczny szablon i kolejna świetna notka. Super, że konflik Pottera i Blacka został rozwiązany. Uważam, że James powinien przeprosić Lilkę. W końcu niepotrzebnie na nią naskoczył w Skrzydle Szpitalnym.
Czekam, aż Remus wreszcie się ocknie. Mam nadzieję, żer wszystko z nim będzie dobrze.
Kawał... cóż przychodzi mi jedno do głowy "A MIAŁO BYĆ TAK PIĘKNIE..." I wpadli jak śliwki w kompot. Cóż. Czy jest jakaś szansa, że Evans się zlituje? Może jakiś dzień dobroci dla zwierząt, czy coś takiego.
Pozdrawiam
Em
PS U mnie nowe notki zapraszam :)
www.ruda-i-huncwoci.blog.pl
Kochana Yuukirin
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na krótkie ogłoszenie.
Pozdrawiam serdecznie
Em
Ps. Niecierpliwie czekam na nowy wpis :*
Jak dobrze, że James zrozumiał, że Syriusz nigdy nie zrobiłby mu czegoś takiego. Ciekawe, czy teraz porozmawia z Lily i wyjaśni jej swoje dziwne zachowanie. Zapaszamy na nasz huncwocki blog, niedawno wystartowałyśmy z opowiadaniem, a tymczasem mamy zaszczyt poinformować, że nominujemy Cię do LBA!
OdpowiedzUsuńSzczegóły i pytania znajdziesz tutaj:
http://mlodosc-huncwotow.blogspot.com/p/liebster-blog-award.html
Pozdrawiamy. ;)
Świetny blog czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńOj dzisiaj znalazłam twojego bloga i bardzo się z tego cieszę ponieważ jest genialny. Pisze wspaniale a twoje rozdziały po prostu wciągają. Zastanawia mnie jak to możliwe że Ruda oswoiła wilkołaka. Cieszę się że Syriusz i James się pogodzili. Podoba mi się też przyjaźń pomiędzy Syriuszem a Lily. Uuuu nie mogę się doczekać afery jakiej Lily urządzi 3/4 Huncwotów. Mam nadzieję że nowy rozdział ukaże się szybko bo nie mogę się go doczekać.
OdpowiedzUsuńKonflikt Syriusz kontra James zakończony <3 W Końcu...
OdpowiedzUsuńWedług mnie James w tym momencie powinien przeprosić Rudą.
Bardzo mi się spodobała przyjaźń Black - Evans.
Czekam na next. Enjoy ! Narcyzia.
Ps.Wpadnij : narcyzia-pisze.blogspot.com
Blog jest świetny *.* Wspaniała historia, idealnie wykreowałaś postacie. Spór James i Syriusz zażegany, chodź szerze mówiąc to myślała, że może coś jeszcze się wydarzy podczas ich kłótni. Lily mnie po prostu rozwala znowu się pokłóciła z Rogaczem, nic tylko zdzielić. Mogła chociaż mu wszytko spróbować wyjaśnić, a nie mówi mu jeszcze takie rzeczy, że chłopak potwierdził się w swoich przekonaniach co do "romansu" Lily i Łapy. Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam i życzę dużo weny :>
OdpowiedzUsuńPanienka Livvi
Ps. Zapraszam (ale nie zmuszam) na mojego bloga www.burzliwa-milosc-lily-evans.blogspot.com
Podoba mi się twój blog :3 Ale Lili jest taka sztywna... XD czekam na następny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam