czwartek, 22 stycznia 2015

2. Ja tylko podziwiam moją piękną Lilyanne.

Reszta wakacji upłynęła bardzo szybko. Nie ubłagalnie zbliżał się czas w którym miała wyruszyć do innego świata. Świata magii. Odkąd tylko dowiedziała się, że jest czarownicą jej świat stanął na głowie. Miała wrażenie, że wszyscy jakoś tak dziwnie na nią patrzą, a szczególnie jej siostra Petunia. Była dla niej bardzo niemiła od czasu gdy Lily dostała list z Hogwartu. " Na pewno mi zazdrości" myślała.
Ze zbliżającym się dniem 31 sierpień coraz bardziej nie dowierzała w istnienie czegoś takiego jak magia.
- Kochanie, przecież już widziałaś te wszystkie magiczne rzeczy na ee.. Pokątnej tak? - pani Evans krzątała się po kuchni przygotowując kolację - Zobaczysz wszystko będzie dobrze.
- Mam nadzieję mamo.
-Liluś kochanie a czy zapakowałaś wszystko? Jutro już nie będzie czasu. O matko, będę musiała  przekazać Petunii, że wyjeżdżamy już o siódmej. Musimy zdążyć na ten pociąg.
- Spokojnie mamo, możemy wyjechać o ósmej bo odjeżdża dopiero o jedenastej.
- O nie moja droga.- zbulwersowała się pani Evans. - Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego jakie będą korki o tej porze w Londynie? Musimy mieć przynajmniej godzinę w zapasie.
- Witam moje drogie panie. - w drzwiach kuchni pojawił się dosyć wysoki i szczupły mężczyzna. - Cóż tak pięknie pachnie?
- Och kochanie to ty. - mama Lily zarumieniła się. - Mam nadzieję, że jesteś głodny bo dziś na kolacje twoje ulubione paluszki rybne.
- To ja zawołam Petunię - dziewczyna wiedziała, że teraz należy zostawić ich na chwilę samych. Pan Evans bardzo kochał swoją żonę i na każdym kroku chciał jej to okazywać więc Lily postanowiła im nie przeszkadzać.
Petunia była w salonie.
- Kolacja!
- Nie drzyj się! - warknęła siostra. - Głucha nie jestem.
- Dobrze, już dobrze,spokojnie nie chciałam cie zdenerwować - Lily mruknęła już nieco ściszonym głosem. - Przekaż mamię, że nie jestem głodna i już się położe.
- Może i przekażę - Petunia rzuciła siostrze na pożegnanie wchodząc do kuchni.
Rudowłosa natychmiast pobiegła na górę do swojego pokoju. Nie był za duży. Łóżko jakaś komoda i szafa. Jednak nie przeszkadzało jej to ponieważ spędzała tu bardzo mało czasu.
- Padam z nóg - mruknęła do siebie rzucając się na łóżko już w piżamie. Nagle usłyszała jakieś głosy dobiegające spod jej okna. Wyjrzała. Jak zwykle o tej porze w okolicy jej domu  kręcili się dziwni ludzie. Z pośród chyba czterech kuso ubranych panienek Lily wyłapała dość przystojnego mężczyznę. Miał z dwadzieścia lat ale bardzo jej kogoś przypominała. Kogoś, kogo już wcześniej spotkała. Kogoś kto wpadł na nią jakieś parę dni temu na Pokątnej.
- Ech ciekawe jak miał na imię. - znowu opadła na miękką pościel. - Może spotkam go w tej całej szkole.
Lily nie mogła spać przez całą noc. Cały czas rozmyślała na przemian a to o Hogwarcie a to o ciemnookim chłopaku z Pokątnej. Kiedy budzik wybił godzinę siódmą najzwyczajniej w świecie zaczęła się ubierać w pierwsze lepsze ciuchy. Czuła się jakby miała iść na najzwyklejsze rozpoczęcie roku szkolnego w jak najbardziej najzwyklejszej szkole. Jednak tak nie było. Od dziś miała się stać jednym z tych "dziwolągów" wymachującymi kijkami i rzucającymi jakieś uroki.
Lily zeszła na dół. Jej rodzice byli już gotowi do wyjścia.
- No Liluś mieliśmy o siódmej wyjechać a nie wstawać. - roześmiał się pan Evans. - Zjedz szybko śniadanie a my czekamy w samochodzie.
Lily wpadła do kuchni jak piorun. Ugryzła dwa razy kromkę chleba i wybiegła z domu.
***
Była na stacji przed czasem jednak szybko pożegnała się z rodzicami i za radą jakiegoś mężczyzny dostała się na peron 9 i 3/4. Jak na tak wczesną porę było już sporo ludzi. Nie czekając na nic złapała za kufer i ruszyła szukając wolnego przedziału. I znalazła. Prawie pusty. Była w nim tylko dziewczyna, która Lily już wcześniej spotkała.
- Przepraszam -  zaczęła nie pewnie - Czy tu wolne?
-Hm? - zamyślona dziewczyna spojrzała w jej stronę. - Ależ oczywiście! Czy ja cię już skądś nie znam?
- Hahaha tak mieliśmy już tą przyjemność spotkać się na zakupach- Lily wniosła swój bagaż i opadła na siedzenie przy oknie będąc teraz na przeciwko brunetki. - Szukałaś wtedy swojej mamy.
- Ach tak już pamiętam! - Dziewczyna roześmiała się. - Jestem Dorcas. Dorcas Meadowes.
- Lilyanne Evans
Dziewczęta mimo tak krótkiej znajomości rozgadały się jakby znały się od urodzenia. Jednak chwilę przed odjazdem ktoś im przerwał. W drzwiach przedziału pojawił się chłopak o kruczoczarnych włosach z łobuzerskim wyrazem twarzy.
- Moje drogie panie czy te siedzenia są wolne? - wskazał na cztery wolne miejsca.
- Pewnie - Lily obdarzyła go ciepłym uśmiechem i tym samym zachęciła do wejścia.
- Ej! James! Remus! Peter! Tu są wolne! - wychylił się na korytarz i zaczął machać do swoich przyjaciół po czym zajął miejsce przy drzwiach. Nie trzeba było czekać gdy oczom dziewczętom ukazały się trzy postacie. Jeden był nie wysoki i troszkę grubawy a drugi dosyć tęgi i miał jasne włosy. Trzecim był nie kto inny tylko chłopak z Pokątnej. Lily zrobiło się słabo i wbiła wzrok w okno.
- Nie będzie problemem gdy zajmiemy te miejsca? - odezwał się blondyn
- Żaden problem - Dorcas prawie krzyknęła z uśmiechem na twarzy.
- W takim razie wchodzimy - odezwał się najmniejszy. - Jestem Peter.
Chłopak od razu wyciągnął dłoń w stronę dziewcząt.
Brunetka od razu podała mu dłoń.
- Dorcas. -po czym wskazała na rudowłosą - A to Lilyanne.
dziewczyna dopiero gdy usłyszała swoje imię odwróciła wzrok od okna i spojrzała na chłopców. Ciemnooki z uśmiechem na twarzy wpatrywał się w nią. Lilyanne było już bardzo gorąco. Czuła, że jest już cała czerwona.
- Remus! - blondyn przerwał kontakt wzrokowy.
- Och miło. - odezwała się teraz Evans - Mów mi Lily.
- Hm? Liluś? Piękne imię. - odezwał się trzeci. Serce dziewczyny podskoczyło do gardła.
- Tylko nie Liluś. Nie znoszę tego! - Lily oburzyła się lekko . - A ty?
- James. James Potter.
- Skoro już się tak zapoznajemy to może i ja się przedstawię - odezwał się czarnowłosy chłopak, który pojawił się tu jako pierwszy - Jestem Syriusz.
- Hahaha skoro już się tak wszyscy zapoznaliśmy to może zajmijmy swoje miejsca. - zaproponowała brunetka. I usiedliśmy. Pomiędzy Dorcas a Syriuszem usiadł Peter a pomiędzy Lily a Remusem nie kto inny jak James. Czuła się skrępowana. Cały czas miała wrażenie, że chłopak się jej przygląda. I miała rację, starała się na niego nie patrzeć lecz nie było to łatwe ze względu że ona sama też chciała spojrzeć w jego stronę.
- James, przyjacielu, przestań bo się dziewczyna zawstydzi - rozległ się zbawienny głos.
- Syriuszu nie mam pojęcia o co ci chodzi. - roześmiał się. - Ja tylko podziwiam moją piękną Lilyanne.

1 komentarz:

  1. ladnie opisujesz;) gdzieniegdzie troche zbyt ogolnikowo, ale generalnie to jest ok;)
    widze ze James jest oczarowany;)) ciekawe jak sie to wszystko rozwinie;)
    www.czarnekrolestwo.blog.pl

    OdpowiedzUsuń