czwartek, 22 stycznia 2015

9. Każda ich własna intencja - operacja B.L.A.C.K cz.1

Dzieeeń Dobry moi mili! Mamy 16:25 <wtorek> a ja zabieram się za pisanie! Mam pewien pomysł co do tej notki i mam nadzieję, że rozjaśni ona to co niejasne :D
Notka jest dedykowana Sky Guardian, która również miała udzielać się na blogu jednak nie ma zbytnio czasu ponieważ kursuje miedzy szkołami < dom – szkoła -muzyczna-dom – itd.> No to jedziemy!
Promienie słoneczne lekko muskały jego bladą twarz. Starał się jak tylko mógł by wyłapać jak najwięcej witaminy D, która na pewno przyda mu się przy pełnii. Przymróżył delikatnie oczy i wysunął twarz jeszcze wyżej. Jakże cudownie było mu tak troszkę poleniuchować na błoniach. Już jakąś godzinkę temu wykradł się niepostrzeżenie z dormitorium i prawie biegnąc udał się nad jezioro. Wyczarował sobie niewielki granatowy kocyk i rozłożył sie na nim wygodnie.
Mimo iż był dopiero pierwszy tydzień nauki, miał już dość ślęczenia nad książkami, odrabiania prac domowych czy ćwiczenia zaklęć. Wkurzało go ciągłe przekrzykiwanie się trójkąta P.E.B <Potter-Evans-Black> , natarczywe mlaskanie i chrupanie Petera czy Dorcas opowiadająca o swoich planach na przyszłość. Ostanio zrobił się naprawdę wrażliwy na dźwięki. Nawet w nocy kiedy słyszy pohukiwanie sów, przekręca się z boku na bok i zakrywa twarz poduszką.Wiedział jedno. Pełnia już blisko.
Pogrążony w swoich rozmyśleniach nawet nie zauważył jak pewna brązowo włosa osóbka bezszelestnie wkradła mu się na jego kocyk.
- Lubisz słońce?
- Hmm? - uniósł lekko powiekę prawego oka i odwrócił się w stronę dziewczyny. - Ach to ty Dorcas. Taaak. Uwielbiam słoneczko.
Medowes cichutko zachichotała kiedy Lupin delikatnie zamruczał po wypowiedzeniu ostatniego zdania.
- Coś cię tu sprowadza Dor?
- Szczerze?
- Yhym
- To nie – pokazała mu język.
- Tak też myślałem.
- A ty? Co ty tu robisz?
- Odpoczywam.
- Remus?
- Tak?
- To już niedługo prawda?
- Taaa – nie było dla niego dziwnym, że Dor wie o czym teraz myśli. Lily o jego przypadku dowiedziała się już na początku pierwszej klasy. James, Syriusz i Peter nieco później bo domyślili się dopiero pod koniec pierwszego semestru trzeciej klasy, a Dorcas i Ann zaraz po świętach. Nie czuł się z tym dobrze. Miał nadzieję, że to nigdy nie wyjdzie na jaw. Bał się, że go odrzucą i mimo, że nikt się od niego nie odwrócił to i tak nadal się bał. Nienawidził nocnych wypraw z Rogasiem, Łapcią i Glizdkiem. Zawsze byłą z nim ta jedna okropna myśl. Tak bardzo nie chciał zrobić im krzywdy. Jednak nie dane mu było przechodzić przemianę w samotności bo jeśli chodzi o przyjaźń, Huncwoci są uparci jak diabli.
- LUNIO!!!!!!!! - po błoniach rozległ się donośny głos Blacka. - LUUUUUUNIO!!!!!
- Ech.. na mnie już pora – Lupin wstał i poprawił swoją koszulę. Widząc przyjaciela machnął w jego stronę i rzucając krótkie cześć do Dor odszedł.
Black biegł jak oszalały. Miał ochotę nawrzeszczeć na swojego przyjaciela za to że nic mu nie powiedział. Za to że nie powiedział żadnemu z trójki przyjaciół.
- Łapciu co się dzieje? Wyglądasz jakbyś uciekał przed trollem górskim – zaśmiał się Lupin.
- TY! JAK MOGŁEŚ NAM NIC NIE POWIEDZIEĆ?!
- Ale że o co chodzi?
- O CO CHODZI?! O PRYWATNE GIMNAZJUM W LONDYNIE!
- Eee.. Syriuszu ale spokojnie.
- Spokojnie?! Jak ty to sobie wyobrażasz?! Miesiąc bez jednej czwartej Huncwotów? Nie no wybacz! Bez jednej drugiej no bo jak Ruda wyjedzie to Jim oszaleje! - powoli się uspokajał.
- Oj nie dramatyzuj Black..
- Nie dramatyzuj? Czyli mam rozumieć, że ty z wielką chęcią podchodzisz do tego projektu z mugoloznastwa?
- Można tak powiedzieć. To będzie ciekawa przygoda! Zawsze chciałem zobaczyć co ci mugole mają do Matematyki i czym jest ten Wyfy. - Remus zauważył, że Łapa nie wie jednak wszystkiego więc postanowił się nie zdradzać.
- No pięknie! Przecież ja sie tu zanudzę! Stracimy nasz mózg! Nasze centrum dowodzenia! Nasze guru! - Syriusz załamał ręce. - A tak a propo to się chyba mówi wuef a nie wyfy.. A przynajmniej tak mi się wydaje.
- Faktycznie – Lunatyk udał zamyślonego po czym roześmiał się serdecznie. - No ale zanim wyjedziemy mamy mnóstwo czasu! Wiesz co to oznacza?
Black zdążył tylko zauważyć delikatny błysk w oku przyjaciela ale to mu wystarczyło. Jego usta natychmiast przybrały kształt szerokiego uśmiechu i bez słowa podążył za Lupinem do zamku.
- Lily! Lily! - odwróciła się na dźwięk swojego imienia i zobaczyła przed sobą uśmiechającego się do niej Krukona. - Ale ty szybko chodzisz. Biegnę tak za tobą już od Lochów! Coś taka zamyślona?
- Och cześć Dave! Wybacz nie słyszałam cię. - zarumieniła się lekko.- Tak jakoś myślę o tym całym "projekcie".
- Hmm ja myślę, że to będzie ciekawa przygoda.
- A ja nie.
- Dlaczego? Tyle tam ciekawych rzeczy! Chciałbym zobaczyć choć połowę tych przedmiotów, o których słyszałem na mugoloznastwie!
- Jesteś czystej krwi prawda?
- Tak, a co?
- Właśnie widać. Ja nienawidzę mugolskiej szkoły! Jest okropnie nudna. Nie ma magii!
- A tak na prawdę o o co chodzi? - przystanęli przy szerokim parapecie. Ruda spojrzała na niego zdziwiona. - Nie mów, że chodzi tu o brak magii bo wiem iż jesteś mugolakiem i każde wakacje spędzasz bez niej.
- Aż tak to widać?
- Tak.
- Ech.. no bo ta szkoła.. No bo jak chodziłam do mugolskiej podstawówki to miałam taką dziwną klasę. Bardzo jej nie lubiłam.
- Co to podstawówka?
- To taka szkoła do której chodzi się w wieku od 7 do 12 lat a potem jest właśnie gimnazjum i średnia.
- Ech ja bym nie wytrzymał.. Tyle nauki! Przez tyle lat! - wzdrygnął się na samą myśl.- A co ma ta klasa ma do tego projektu?
- No bo gimnazjum do którego mamy iść to jest dokładnie to samo do którego miałam iść po skończeniu podstawówki. Tam będzie połowa mojej starej klasy! Zawsze uważali mnie za odmieńca! No i będzie fizyka.. - posmutniała kiedy uświadomiła sobie jak bardzo Petunia kiedyś narzekała na ten przedmiot.
- Co to fizyka?
- To taki przedmiot w szkole
-Aaa.. A o czym się tam mówi?
- Szczerze – spojrzała na niego zakłopotana.Kiwnął głową. - To ja ee.. no nie wiem, w szkole podstawowej nie ma tego.
- To czemu na nią narzekasz? - roześmiał się serdecznie.
- Bo dużo o niej słyszałam. - szepnęła. - Sporo nieprzyjemnych epitetów.
- A ja myślę, że byś sobie z nią poradziła.
- Doprawdy?
- Przecież jesteś jedną z najlepszych uczennic. - puścił jej oczko. - Dlatego zostałaś wybrana.
- Wiesz ja nadal nie popieram tego pomysłu. Nie dziwię się dlaczego McGonagall tak zareagowała. Szczerze mówiąc trochę się boję, że sobie nie poradzę. Posiadam wiedzę książkową a nie praktyczną.
- Och daj spokój! - oburzył się nie na żarty. - Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby ktoś znał tak wiele zaklęć i potrafił nimi tak świetnie operować!
- Obserwujesz mnie?
- Zawsze i wszędzie – wyszczerzył w jej stronę zęby. - Chociaż muszę przyznać, że dostałaś chyba najtrudniejsze zadanie.
- I dlatego się martwię, że sobie nie poradzę..
- Lily! Na Merlina! Poradzisz sobie musisz tylko.. NO i chciałem zapytać czy do tego eliksiru dodaje się 1 kroplę łzy ropuchy czy 1,5 – Dave nagle zmienił tonację głosu i sens zdania tak, że Lily spojrzała na niego jak na idiotę. Po chwili jednak zorientowała się o co chodzi bo poczuła jak ktoś od tyłu oplata ją rękoma w pasie i przyciąga do siebie.
- Lily, kochanie nie wiedziałem, że udzielasz korepetycji. - Potter ledwo zdążył złożyć na jej policzku pocałunek gdy ta wyrwała się z uścisku.
- Potter do licha co ty wyprawiasz?! - wydarła się na niego pocierając rękawem miejsce na skórze, które musną wargami. - Czy tu już do reszty oszalałeś?
- Na twoim punkcie, owszem. - posłał jej swój najbardziej zniewalający uśmiech.
- Czegoś chcesz czy po prostu przyszedłeś wyczerpać swój dzienny limit denerwowania mnie?
- Hmm.. myślę, że po prostu zaniepokoił mnie fakt iż kręci się koło Ciebie jakiś obcy mężczyzna. - posłał Dave'owi mordercze spojrzenie. - Jeszcze zacząłby mi się do ciebie dobierać słonko i co to by było?
- Potter! Błagam daj mi spokój! Nie jesteśmy razem! Ja nawet cię nie lubię. - jęknęła.
- Wybacz ee.. Potter tak? Mógłbyś nas tu na chwilkę samych zostawić? Mam sprawę do załatwienia. - Dave po krótkim czasie milczenia w końcu przemówił.
- Czy ty aby na pewno jesteś Krukonem? Słyszałem, że są najmądrzejsi i w ogóle. Czy ty jesteś na tyle głupi iż uważasz że zostawię Lilkę na twoją pastwę?
- Potter czy ty jesteś na tyle głuchy by nie usłyszeć, że nie jesteś tu potrzeby? - zirytowana Lily traciła nad sobą kontrolę. - Mógłbyś przestać się wchrzaniać w moje życie?! Jeszcze do piątej klasy jak cię mogę ale od kiedy zaczął się ten przeklęty piąty rok nie dajesz mi normalnie funkcjonować! Cały czas decydujesz z kim mogę rozmawiać a z kim nie, co mogę robić a co nie! A co najlepsze nawet tydzień nie minął! Błagam zajmij się sobą i daj mi spokój!
- Ale Lily..
- Nie! Pozwól mi wreszcie robić co zechcę i spotykać się z kim chcę! - Ruda wrzeszczała tak głośno, że zwróciła na siebie uwagę większości ludzi znajdującej się w pobliżu. - Odkąd pamiętam uprzykrzasz mi życie! A to jakieś porwania, wizyty w środku nocy, serenady na środku pokoju wspólnego! Kiedy w końcu do ciebie dotrze że nie będę kolejną z wielu!? Ja nie chcę przez ciebie cierpieć!
James w milczeniu obserwował jak na twarzy Lily robią się wielkie czerwone rumieńce. Pierwszy raz w życiu nie potrafił zareagować. Pierwszy raz nie mógł przywołać bezczelnego uśmieszku i jak gdyby nigdy nic zacząć się nabijać. Nie umiał. Patrzyli sobie prosto w oczy. On widział determinację, złość i nienawiść a ona.. smutek i żal? Nie, nie. Coś jej nie pasowało. Przecież James Potter nigdy nie jest przygnębiony. Czuła, że emocje z niej schodzą. Oczy się jej zaszkliły. Wyłapał to. "A jednak nie jestem dla niej taki obojętny". W głębi duszy uśmiechnął się. Kątem oka widział, triumf wymalowany na twarzy Dave'a.
- Odejdź proszę z mojego życia na zawsze.. - wyszeptała. James spuścił głowę. " Wcale tak nie myślisz Lily.. Ja to wiem". Drżącą dłonią chwyciła Dave'a za rękaw i pociągnęła w stronę drzwi do Wielkiej Sali. Przekraczając drzwi usłyszała jeszcze:
- Hej Evans! - Lily wykonała krótki obrót i zobaczyła uśmiechniętą twarz Pottera. - Umówisz się ze mną?!
- Daj mi spokój! - odkrzyknęła i ze złością wpadła do WS. Jednak czy była prawdziwa. Odetchnęła w głębi duszy. Cieszyła się, że James nie wziął sobie jej słów do serca choć nie chciała się do tego przyznać. Coraz częściej przyłapywała się na tym, że żałowała tego co powiedziała. Nie wiedziała, że tym razem nie będzie inaczej.
Pełen agresji pchnął drzwi dormitorium. Był wściekły. Chciał coś rozwalić ale wszystko znajdujące się w pobliżu jego ręki już było rozwalone. Nie wiedział co z sobą zrobić. Nie potrafił dopuścić do siebie tej przeklętej informacji. Zgodziła się!
- Przecież ty go nawet nie znasz! - wrzeszczał robiąc kółka po pokoju. Nawet nie zauważył jak w przeciągu tych paru dni sytuacja nabrała tempa. Usiadłszy na skraju swojego łóżka zaczął układać sobie w głowie wszystkie sytuacje chronologicznie.
" Najpierw była ta uczta powitalna, grr już wtedy się do niej ślinił a ja głupi nie zareagowałem! Później to spotkanie po kolacji, jeden Merlin wie co tam się działo! Sobotnia randka.. Czemu ja nic o niej nie wiedziałem?! Rozmowa po eliksirach była tragiczna.. Ale czemu po tak krótkiej znajomości zgodziła się z nim być?!" James na wspomnienie dzisiejszej sytuacji przy obiedzie zrobił się czerwony.
- Co on ma czego ja nie mam?! - wykrzykując ostatnie słowa opadł bezwładnie na poduszkę. W milczeniu obserwował delikatne rysy na suficie. W jego głowie panowała pustka. Leżał tak ponad dwie godziny. Słysząc kroki na schodach prowadzących do dormitoriów chłopców podniósł się. " Hmm wszyscy są teraz na błoniach więc pewnie to Łapcia". Kątem oka zauważył znicz, który podarował kiedyś Lily w prezencie.
- Tss.. znalazła sobie adoratora to teraz ma mnie w dupie – warknął pod nosem i chwycił złotą piłeczkę. W momencie gdy ścisnął ją coś go zakuło i poczuł jak robi mu się słabo. Wypuszczając kulę z ręki zauważył wystającą z niej cieniutką igiełkę umorusaną jego krwią. Ostatnią rzeczą jaką pamiętał była postać wystraszonego Syriusza wbiegającego do dormitorium.
Przepraszam za błędy ale pisane na szybko :* Lily x Dave

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz