czwartek, 22 stycznia 2015

8. Łazienka prefektów i wakacyjne plany Jamesa

Rozdział długo wyczekiwany a na dodatek w ogóle mi się nie podoba..ale jest! Miłego czytania!  Rozdział dedykuję Rain Guardian :*
Zdarzenie, które miało miejsce w sobotni poranek nie miało odbicia w zachowaniu Lily i Jamesa. Przez cały weekend kłócili się,śmiali, rozmawiali, i plotkowali. Rogacz ani razu nie upomniał się o wyjaśnienie tajemniczego zebrania po uczcie powitalnej ku wielkiej uldze Ann, Remusa i Rudej.  Jednak nie dało się nie zauważyć, że nastąpiła zmiana w zachowaniu Blacka. Chłopak jak tylko mógł starał się uprzykrzyć swojemu przyjacielowi życie. Miała to być zemsta za gryzące pióra rozsypane na jego łóżku, które pozostawiły ślad na jego idealnej twarzy. Trzaśnięcie drzwiami w nos Rogacza było wypowiedzeniem wojny pomiędzy chłopcami. Mimo iż nie zostali w tyle z kawałami i dowcipami wyrabianymi któremuś z uczniów czy nauczycieli, non stop dokazywali między sobą.
       Dorcas obudziła się wyjątkowo bardzo wcześnie. Po chwilowym szoku jaki doznała upewniając się, która jest godzina, niezgrabnie wyślizgnęła się spod kołdry i rozejrzała po dormitorium.
- No tak, Ruda już pewnie dawno zakuwa do Eliksirów i Transmutacji – mruknęła pod nosem widząc puste łóżko jej przyjaciółki. Niedługo jednak przekonała się jak mylne było jej stwierdzenie, gdyż z pomieszczenia obok a dokładniej z łazienki dobiegał dźwięk szumiącej wody. 
       Wskazówki na zegarze właśnie pokazały piątą. Brunetka pomyślała, że skoro Lily weszła do łazienki to musi sobie znaleźć jakąś inną. Wiadome było, że Evansówna ma fioła na punkcie aromatycznych kąpieli i że jak już wejdzie do wanny to przez przynajmniej półtorej godziny z niej nie wyjdzie. Jakże bardzo śmiały się z niej Ann i Dorcas kiedy pierwszy raz zobaczyły zawartość kufra Rudej i stwierdziły że nie mogą się przedrzeć przez jej asortyment kąpielowy do ubrań. Wtedy to właśnie dowiedziały się, że ich przyjaciółka kocha różnozapachowe płyny mydła i żele do kąpieli. Swoją drogą bardzo często podkradały je jej i choć doskonale o tym wiedziała nigdy nie zwróciła im uwagi.
       Dorcas nie zastanawiając się zbyt długo podeszłą do zwiniętej w kącie kuli materiału i wygramoliła z niej cel swojej misji - szata Evans. A raczej to co było do niej przypięte. Bez większego trudu odpięła odznakę prefekta i by nie obudzić reszty dziewcząt najciszej jak tylko potrafiła zebrała swoje rzeczy i ulotniła się z Wieży Gryffindoru.
        Dystans od Wieży do łazienki prefektów pokonała truchtem, starając się by nikt jej nie złapał, ponieważ trwała jeszcze cisza nocna. Kiedy w końcu stanęła przed drzwiami uśmiechnęła się pod nosem i przyłożyła odznakę do klamki. Wielkie dębowe skrzydło natychmiast odskoczyło i ukazało jasno oświetlone pomieszczenie zdobione różnokolorowymi mozaikami.
- Kto tam? - usłyszała delikatny pełen energii damski głos. - Lily?
- A więc to tu się umawiacie na ploteczki co? - Brunetka pokręciła głową z dezaprobatą i weszła zamykając za sobą drzwi.
- Dorcas? A co ty tu robisz? - niedługą chwilę zajęło Meadowes zlokalizowanie właściciela głosu który aż drżał ze zdziwienia. Przy jednych z wielu drzwi znajdujących się w łazience Dorcas zauważyła blondynkę o śniadej cerze owiniętą w sam ręcznik w kolorze błękitu. Jej jasno brązowe a wręcz miodowe oczy przypatrywały się brunetce w zszokowaniu.
- Ja.. no cóż.. Lily zajęła naszą łazienkę więc chyba sama rozumiesz, że zostałam zmuszona przyjść tutaj. - na te słowa blondynka roześmiała się.
- Wiesz raczej mi chodziło o to co robisz tu o tak wczesnej porze. Z tego co wiem nigdy nie byłaś rannym ptaszkiem Meadowes.
- Sann proszę nie bądź złośliwa. Najlepszym się zdarza – Dorcas wyszczerzyła się w stronę dziewczyny, która na ten widok parsknęła śmiechem.
- Przecież wiesz że się z tobą tylko droczę Dor.
- Taa podobno to samo robią wszyscy z twojego domu. Tylko się droczą. -odgryzła się.
- Mojego domu w to nie mieszajmy dobrze – Sandrine udała oburzenie. - Jeśli chcesz się wykąpać to radzę ci już zacząć bo za niedługo przyjdzie naczelny i już nie będzie ci tak wesoło. No błagam! Ja tu jestem obrażona a ty się ze mnie śmiejesz? W tym zamku panuje jedne wielkie zero respektu dla prefektów.
Blondynka teatralnie przerzuciła mokre włosy za ramię i zadzierając nos do góry weszła do "swojej" łazienki. Nie trwało to długo gdy nagle obie jak na komendę roześmiały się. 
      Dorcas rozejrzała się po pomieszczeniu. Mniej więcej po lewej stronie od wejścia znalazła drzwi, na których widniał napis L. Evans, Gryffindor. W szybkim tempie podeszła do nich i przyłożyła odznakę Rudej do samego środka drzwi gdzie znajdowało się jej wklęsłe odzwierciedlenie. Skrzydło dokładnie tak samo jak przy drzwiach wejściowych odskoczyło i brunetka znalazła się w małym pokoiku. Jednym ruchem ręki zatrzasnęła się i odłożyła wszystkie swoje rzeczy na półeczce znajdującej się pomiędzy ubikacją a wanną. Nie minęła chwila a już oddawała się przyjemnej kąpieli.
      Zegar pokazywał szóstą dwadzieścia. Już od dawna przemierzał korytarze Hogwartu by znaleźć się w końcu u celu. Był sam. Powoli już miał dość tych żartów i kawałów, które wywijali sobie nawzajem z Syriuszem. Wolał podręczyć kogoś innego. Kogoś kto mu się nie odpłaci za na dobre. Kogoś takiego jak Smarkerus. Na samą myśl o ślizgonie uśmiechnął się pod nosem jednak szybko się opamiętał przypominając sobie, że musi coś jeszcze zrobić.
     Wreszcie staną pośrodku barwnego pomieszczenia. Kilkanaście niebieskich, żółtych, czerwonych i zielonych par drzwi wspaniale komponowały się ze złoto srebrnymi kafeleczkami znajdującymi się na ścianach, które tworzyły wzory. R. Lupin Gryffindor odczytał po cichu. Już miał przyłożyć odznakę do wnęki kiedy zatrzymał go odgłos nucenia z łazienki obok. Nie potrafił się powstrzymać i spojrzał w tamtą stronę. Jego wargi momentalnie przybrały postać szerokiego uśmiechu a w głowie zaczęły się pojawiać wspomnienia z sobotniego ranka. " Gdybym mógł jakoś choć odrobinkę podejrzeć.. coś zobaczyć.. tylko ociupinkę" zaczął się gorączkowo zastanawiać, próbując przyłożyć odznakę Remusa do drzwi Lily. Nie podziałało. Zawiedziony spuścił głowę i już miał odejść, ale nagle potrząsnął energicznie głową co podziałało jak wiadro z zimną wodą. Stanął na przeciwko drzwi i zaczął w nie rzucać wszystkie zaklęcia jakie tylko przyszły mu do głowy.
Alochomora! Bombardo! - żadnej reakcji. - Chyba jednak to by było zbyt proste gdyby tak się dało. 
Chciał już odejść gdy drzwi do łazienki jego lubej otworzyły się. W miarę upływu czasu miejsce jego podekscytowania zajmował szok po ujrzeniu nie tej osoby, które pragnął.
- Eee.. Dor? A co ty tu robisz?
- Mogłabym zapytać o to samo Potter. I po co ci ta różdż.. NO NIE! TYLKO NIE MÓW, ŻE PRÓBOWAŁEŚ SIĘ DOSTAĆ DO MOJEJ ŁAZIENKI! - Doracs nawet nie starała się ukryć złości, która ją ogarnęła w momencie gdy zauważyła różdżkę wycelowaną w jej stronę
- O-oczywiście, że nie.. próbowałem się dostać do łazienki Lily – James nie zdążył się ugryźć w język i już po chwili żałował swoich słów.
- Ty zboczeńcu! Wredny podglądaczu! Napalony piętnastoletni gumochłon! - Dorcas w jednej chwili doskoczyła do chłopaka i zaczęła go okładać pięściami. Jamesowi jednak udało się szybko dostać do łazienki Remusa czym uniknął większych poranień.
     Po porannej toalecie wróciła do Wieży domu lwa. Już dawno zapomniała o wydarzeniu sprzed chwili. Teraz skupiła się na burzy rudych włosów wystających zza kanapy.
- Lily?
- ...
- Liluś? - cichutko podeszła do dziewczyny. Najdelikatniej jak tylko potrafiła odgarnęła jej z twarzy kosmyki włosów i uśmiechnęła się pod nosem widząc jak słodko śpi. Powoli i ostrożnie przypięła jej odznakę do szaty i wyszeptała głuche "dziękuję". Wycofała się do dormitorium gdzie stwierdziła że już 3/4 lokatorek nie śpi. Nie zastanawiając się zbyt długo chwyciła swoje ozdobne pióro, atrament i kilka zwoji pergaminu i wróciła do Pokoju Wspólnego gdzie zasiadła na przeciwko Lily, która zdążyła się już przebudzić. Chwilę posiedziały w milczeniu, którą jednak przerwała Dorcas :
- Faceci są okropni co nie? - na te słowa jej przyjaciółka zrobiła wielkie, przerażone oczy.
Szli razem pustym korytarzem kierując się do Wielkiej Sali. On rozpromieniony. Ona zaciskała zęby.
- No i wtedy Syriusz powiedział, że muszę namówić rodziców na te wakacje u dziadków bo on ma tam niedaleko kuzyna. 
- James?
- Tak Liluś?
- Mógłbyś odpowiedzieć na jedno bardzo nurtujące mnie pytanie?
- Jeśli nie jest to coś z wróżbiarstwa to wal śmiało. Wiesz, że ja dla ciebie wszystko – zupełnie nieświadomie poczochrał swoje kruczoczarne włosy.
- Powiedz mi proszę dlaczego? Dlaczego już od samego rana psujesz mi humor co? - chłopak już otwierał usta by odpowiedzieć lecz ona mu przerwała. - Co ci to daję? Łazisz za mną i nawijasz bez przerwy nie dając mi nawet spokojnie pomyśleć. No powiedz o co ci tak naprawdę chodzi co?
- No mówiłaś, że chcesz z kimś pogadać – przeciągnął ostatnie słowo po czym wybuchł radośnie. - Więc jestem!
- Gdybyś nie zauważył byłam wtedy zła i mówiłam że potrzebuję kompetentnego rozmówcy a ty nie jesteś ani kompetentny ani żaden z ciebie rozmówca. - prychnęła.
- Jak to?! No przecież rozmawiam co nie?
- Dobrze już dobrze, jak ma ci to ulżyć i zostawisz mnie potem samą sobie to mów, opowiadaj, ja słucham. A przynajmniej postaram się udawać że słucham. - chłopak oburzył się delikatnie jednak po chwili znów kontynuował swój monolog.
- Mówił, że ta dzielnica jest boska. Nie można się w niej po porostu nudzić. A co najlepsze jest zupełnie mugolska. Pomyśl Wiewióreczko. Oni nie znają jeszcze Huncwotów. - w oczach zapaliły mu się iskierki.
- Błagam Potter tylko nie Wiewióreczko, Liluś, Słonko, Skarbeńku. Czy nie możemy wrócić do Evans? Albo jak już koniecznie chcesz to może być Lily czy Lilyanne tylko błagam nie tak!
- Dobrze Kochanie 
- Tak tez nie! - zirytowała się nie na żarty.
- No ale mówiłaś przecież że..
- Błagam cię! Evans, Lily albo w ogóle się do mnie nie zwracaj. Czyto takie trudne?
- W sumie to może i bym mógł zacząć mówić do ciebie Lily. Ale mam jeden warunek.
Stawiasz mi warunki?
- Tylko jeden – zdobył się na najbardziej szczery uśmiech jaki tylko potrafił. - Nie mów do mnie Potter. W twoich ustach lepiej by brzmiało.. hmm.. niech pomyślę.. Jimmy? Co ty na to?
- Kpisz – z niedowierzania aż przystała.
- Tak więc masz odpowiedz na swoje skomlenia.
- Ech.. nic nie wskóram prawda?
W odpowiedzi Rogacz tylko się uśmiechnął.
- Tak więc gdzie się wybieracie w najbliższe wakacje?
- Do Spinner's End a co? Chcesz mnie odwiedzić? - posłał jej zniewalające spojrzenie.
- Że gdzie?!- Lily wrzasnęła. - Nie zrobisz mi tego!
- Ale Kwiatuszku o co chodzi?
- O co chodzi? O to że nie możesz tam pojechać!
- Dlaczego?
- Wystarczy, że już w szkole widzę wszędzie ten twój napuszony łeb, błagam nie rób mi tego w wakacje.
- Przecież ty mieszkasz gdzie indziej. - zamyślił się – A więc o to chodziło Łapci kiedy mówił, że na pewno nie pożałuję!
- Zabiję go – szepnęła pod nosem. - Niech ja go dorwę. Przecież obiecał!
- W sumie do wakacji jeszcze daleko. Tak naprawdę to dopiero co się zaczął rok szkolny. Ale już się cieszę, że nie rozstaniemy się na długo. - klasną w dłonie.
- Ech.. już sama nie wiem co jest gorsze. Dziesięć miesięcy w jednej w szkole czy spędzenie z tobą jedynego momentu kiedy mogę od ciebie odpocząć – ze zrezygnowaniem wkroczyła do Wielkiej Sali. Od razu wyhaczyłą swoją przyjaciółkę Sandrine. Jednym ruchem ręki zawołała ją do siebie i razem zasiadły przy stole Gryfonów. Jak to Lily stwierdziła ich dom jest bardziej tolerancyjny wobec Ślizgonów niż Ślizgoni wobec mugolaków dlatego zawsze jadały razem z Domem Lwa.
James widząc, że już raczej nie da rady zamienić choćby słowa z Lily, przesłał jej tylko na pożegnanie buziaka, którego skwitowała odruchem wymiotnym, i poczłapał się w stronę swojego przyjaciela Petera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz